1. Też się kiedyś w tłumaczenia bawiłem.
2. Naprawdę chce pani za to zapłaty? Przecież może pani polecieć do SINGAPURU za darmo!
3. Pan sobie to wpisze w CV, damy referencje, za co tu płacić? Proszę myśleć perspektywicznie!
4. Jak to honorarium!? Przecież za darmo dostaje pan wejściówkę!
5. Taniej nie da rady? To taki prestiżowy klient. To przykre, że dla pani pieniądze są najważniejsze…
6. Aż 500 złotych? A wzięła pani pod uwagę to, że kolację też zapewniamy?
7. Ale przecież w czasie obiadu pani nie tłumaczy! Proszę to odliczyć i wyjdzie 4 godziny.
8. O, to za bilet mamy zwracać? A nie może pani przyjechać samochodem?
9. To klient przetargowy, sam pan rozumie, więcej zapłacić nie możemy.
10. A po co nocleg? Przecież może pan przyjechać nocnym pociągiem.
11. Ja nie rozumiem z tą kabiną dwuosobową. Jak pani tłumaczy, to ten pani kolega odpoczywa, tak? To dlaczego ja mam płacić za was dwoje?
12. Mnie by się też takie słuchawki tłumaczące przydały. Ile kosztuje niemiecki, a ile angielski?
13. Jak to 3500 znaków? Za spacje też mam płacić?
14. Ale wie pan, to musi być zrobione naprawdę super, bo to dla prezesa jest.
15. No wiesz, ale z ciebie przyjaciółka. Nie możesz się przez godzinkę zająć Bartusiem [Rozalką, Kubusiem…]? Przecież ty z domu pracujesz!!
16. 2000 złotych?! Wie pan, ja mam tutaj studenta, co za 200 to zrobi!
17. 4000 zł za trzy dni pracy? Pani żartuje, ja tyle w miesiąc nie zarabiam!
18. To prościutki tekst, sama bym go przetłumaczyła, ale nie mam czasu.
19. Mam znajomą, która pracowała 2 lata w Anglii. Też mi to może zrobić, i to za pół ceny.
20. Angielski to każdy zna.
21. 2000 złotych? A tłumacz Google za darmo jest!
Część z powyższych usłyszałam sama, a część pochodzi od Kolegów i Koleżanek po fachu oraz Czytelników strony Tłumacze z polskiego. Jest i część 2.
Fot. Andre Hunter, rys. theinterpretersfriend.org, x_spacegirl_x
”Angielski to dzisiaj każdy zna” jest moim ulubionym. 🙂
Współczuję i sensowniejszych klientów życzę na przyszłość, bo aż żałuję, że się uśmiałam, biorąc pod uwagę, że ludzie naprawdę są w stanie powiedzieć coś takiego 😉
Wybrałam oczywiście te najzabawniejsze. Niektóre – w różnych wariantach – pojawiają się wcale nierzadko, ale na szczęście większość tych absurdalnych to jednorazowe kurioza 🙂
Mój ulubiony to: ”a może nam Pani polecić kogoś tańszego”?
Jeszcze może coś takiego: ”Tu ma pan już przetłumaczony tekst. Tłumaczyła go moja babcia, która urodziła się przed wojną na Kresach. A pan niech mi tylko przybije pieczątkę, tę taką okrągłą. Bo pieczątka chyba nic nie kosztuje,no nie?”
O matko !!! Umarlam !!
Na pytania podobne do szesnastego odpowiadam zwykle ”to po co mi dupę zawracasz?” – dosłownie lub dobierając lżejsze słówka 😉 a na takie w stylu osiemnastego: ”czas, to pieniądz”.
Mi szczęka opadła jak mi dali umowę, a w niej, że projekt przygotowany po japońsku jest w ramach ”bezpłatnych praktyk studenckich”. Nie wytrzymałem 🙂
Hahaha, niech się dogadają z Yato, on to zrobi za 5 yenów 🙂
W innej branży działam, ale też usługi (http://rocketcity.pl; haft komputerowy). I co prawda nikt mi nie mówi, że sam sobie może zrobić (ależ proszę bardzo!), ale też miewam takich klientów… Przykładowo:
– proszę mi wycenić ile by kosztowało 30szt. koszulek z haftem
– tyle i tyle
– a zrobi mi pan jedną w tej cenie?
Albo podobne, choć nieco inne:
– proszę mi wycenić ile by kosztowało 20szt. koszulek z haftem
– tyle i tyle
– to poproszę o jedną próbną w tej cenie, a po zatwierdzeniu lub poprawkach wezmę resztę
– (wyjątkowo się zgodziłem, klient perspektywiczny)
– ok, zatwierdzam, możemy robić pozostałe… ale teraz będzie 20 a nie jedna, to będzie taniej, prawda?
Mówimy o klientach, którzy mogą być laikami, ale co jeśli stacja radiowa firmuje podobne treści? Jakiś czas temu w radiu RMF FM redaktor prowadzący wieczorną audycję dowodził, jakimi to nieuczciwymi krwiopijcami i naciągaczami są tłumacze, pobierając od klienta opłatę za np. 3 strony tłumaczenia, podczas, gdy klient dostarczył fizycznie jedną stronę tekstu. Pan redaktor grzmiał, że należy to ukrócić i bronić się przed takimi praktykami. Szkoda tylko, że zanim skompromitował się na antenie wygadując te bzdury, wyłączył logiczne myślenie (a może w ogóle nie znalazł jeszcze włącznika do logicznego myślenia) i nie zastanowił się nad tym, że jedna strona np. ”warunków ogólnych” może być napisana od góry do dołu ”drobnym maczkiem”, którego odczytanie wymaga nie lada wysiłku, a przetłumaczenie, ze względu na ilość treści, wielu godzin pracy. Licząc znaki na stronie, takie tłumaczenie może się przekładać nie na 3 a nawet na 5 stron zwartego tekstu pisanego normalną czcionką. To zupełnie tak samo Panie ”Redaktorze”, jak by panu polecono prowadzenie jednej audycji radiowej przez 48 godzin non stop, a zapłacono jak za prowadzenie audycji trwającej 2 godziny – w końcu jedna audycja, to jedna audycja, cóż za różnica. Wtedy dopiero by Pan grzmiał! Niestety jeszcze wielu ludzi wierzy w to, co usłyszy w środkach masowego przekazu, mimo, że profesjonalizm pracujących tam ludzi niejednokrotnie stoi pod wielkim znakiem zapytania a później powiela ich opinie nastawiając się negatywnie i nieufnie do innych. Wstyd i wielki minus dla Radia RMF FM.
To jest standard chyba w każdej branży typowo usługowej. Branża IT – klient prosi o przygotowanie programu pod jego firmę, ok. 4 miesiące pracy dwóch osób. Ale nie chce płacić bo mamy zrobić za darmo, a potem będziemy mogli to sprzedawać innym firmom, ”każdy to będzie chciał kupić”.
Po naszej propozycji aby zapłacili nam normalnie za program, a jak tylko sprzedamy (my lub oni) to tylko JEDNEJ innej firmie, to zwracamy im wszystkie wpłacone przez nich pieniądze – kontakt się urwał 😉
”mam tutaj studenta, co za 200 to zrobi!”
to czemu nie robi?
”4000 zł za trzy dni pracy? Pani żartuje, ja tyle w miesiąc nie zarabiam!” – to trzeba się było uczyc;)
TAK, TAK i jescze raz TAK! uprawnienia kosztują, jak ktoś się bawił, kiedy ja najlepsze lata spędziłam na kuciu, to teraz jest czas na odwrócenie sytuacji, czyś nie? A poza tym, należy doliczyć koszty płatnych egzaminów, studiów, korepetycji i wkuwania po nocach, dlatego teraz muszą płacić, nawet jeśli sami zarabiają mniej! gdybym chciała zarabiac mniej, została bym sprzątaczką.
Jedyna dobra rada: zapisywać wszystko dokładnie w umowie przed rozpoczęciem usług, a potem egzekwować. Zaufanie ”na gębę” nie działa, przekona się o tym każdy po choćby jednym takim doświadczeniu.
…”jak bym miał pieczątkę to bym sam to sobie zrobił”….
Co do punktu 13 (”Jak to 3500 znaków? Za spacje też mam płacić?”) znajomy twierdzi ze raz sie zgodzil nie brac pieniedzy za spacje, przetlumaczyl tekst i w koncowym dokumencie … usunal rowniez wszystkie spacje i wyszlo cos w rodzaju:
thisdocumentissignedbybothpartiestodeclarecommonunderstanding…
Podobno klient zgodzil sie doplacic za spacje 🙂
Nie dam glowy za autentycznosc sprawy, ale znajac faceta calkiem mozliwe
Ja zrobiłam dokładnie ten sam numer klientowi – co prawda usuwanie spacji zajęło mi połowę czasu tłumaczenia, ale… klient nasz pan :p Tylko nie wiem, czemu nie wyglądał na zadowolonego?
Cudna rada! Wykorzystam przy najbliższej okazji. Swoją drogą: wystarczy zaznaczyć tekst, wybrać funkcję ”zamień”, na górze wstawić spację, a na dole nic 😉 działa.
Z mojego własnego doświadczenia: Dlaczego tak drogo? Przecież Pan tylko przepisuje z angielskiego na polski (dotyczyło skomplikowanego tekstu technicznego)!
18. To prościutki tekst, sama bym go przetłumaczyła, ale nie mam czasu. = To usłyszałam dosłownie dwa dni temu. ”Sam bym przetłumaczył, wrzuciłem se to w google.translate, ale nie mam czasu się w to bawić.”
”Najcięższa część pracy Kasi, to bycie miłą dla głupich ludzi”. Jako tłumaczka muszę się z tym zgodzić! Nie ma nic bardziej trafnego!
Miałam jeszcze takie: ”Liczy pani za stronę? Czyli muszę tak ułożyć cały tekst, żeby mi się zmieścił na jednej stronie? Bo na razie mam 6 stron A4″ …
”Tekst zajmuje tylko trzy czwarte strony, więc proszę obniżyć cenę o jedną czwartą” – chodziło o abstrakt artykułu filozoficznego, który i tak tłumaczyłam po jakiejś koleżeńskiej stawce, więc gdybym obniżyła cenę o 1/4 ”zamawiający” zaoszczedziłby jakieś 5 zł 😉
”Szef zna niemiecki, ale nie ma czasu się w to bawić, pani rozumie” – ten tekst słyszałam wiele razy. Ale dla równowagi przytoczę tekst usłyszany od zleceniodawcy, który naprawdę świetnie zna język, zapytałam go więc kiedyś, czemu nie pisze sobie sam tekstu od razu po niemiecku. ”Bo pewne rzeczy trzeba zostawić fachowcom” – odpowiedział.
Z autopsji: Ale po korekcie zrobiło się mniej znaków. To za te wycięte fragmenty też mam Pani zapłacić? Przecież to nie pójdzie do druku. 🙂
„Z jednej kartki dwie Pani zrobiła”
„Sama bym sobie przetłumaczyła ale nie mam pieczątki, tylko proszę skrupulatnie”
1. Aż tyle pani chce? Przecież na taką kwotę ty my tutaj miesiąc pracujemy!
2. A dlaczego odpis nie jest za darmo? Przecież pani to tylko wydrukowała!
To ostatnio wpadło 😀
Proszę to przepisać na turecki
Ludzie i ich skąpstwo sa śmieszne ? mnie najbardziej ubawil kiedy tekst: Proszę Panią ja sama znam niemiecki, ale słyszałam ze Pani to lepiej zrobi z drugiej strony nie myślałam ze aż tak Pani sie ceni. Gdybym to wczesniej wiedziala poprosilabym tylko o same postawienie pieczatki a córka by mi ten tekst przetłumaczyła”
Telefon od klienta.
„Czy to już jest gotowe?”
„Jeszcze nie, ale za 2 – 3 godziny powinno być gotowe”
„Tak długo??? Ja już dano bym to sama przetłumaczyła, gdybym znała niemiecki!”