Autor chce pozostać anonimowy
Od dłuższego już czasu zbieram się, aby napisać kilka słów na temat kabinowego savoir-vivre. Nie będzie to bynajmniej lista wyczerpująca, dlatego mam nadzieję, że inni również podzielą się swoimi opiniami na ten temat.
Poniżej kilka punktów z zapewne dużo dłuższej listy pożądanych i niepożądanych zachowań kabinowych i „około-kabinowych”. (Ta lista powstała na podstawie doświadczeń ze zleceń w Polsce.)
1. Na dzień dobry…
Dla wszystkich oczywiste jest niby, że jak przybywamy na miejsce, wypada się przywitać. Zbyt często jednak widuję tłumaczy zachowujących się jak dzikie wilczki. Czasem rzeczywiście na dużej imprezie trudno odszukać przedstawiciela organizatora, ale są jeszcze inne osoby. Mnie osobiście razi, gdy na imprezie wielokabinowej tłumacze się ze sobą nie witają. Kilka razy coś takiego zauważyłam ze zdziwieniem. A zasada jest prosta, taka jak przy innych powitaniach – podchodzi ta osoba, która przyszła później. Łatwe, a przy okazji pozostawia miłe wrażenie, a nie „Mam was wszystkich gdzieś. I tak nie będę z was brał relaya”. Kolejne osoby, z którymi warto się przywitać, to technicy. To oni dbają o dźwięk w naszych słuchawkach i inne techniczne aspekty. Niektórzy tłumacze jednak zachowują się jak primadonny – a może to kompleksy? O technikach warto też pamiętać wychodząc z kabiny…
2. Na do widzenia…
Wiele osób chyba uważa, że pozostawienie po sobie szklanek, butelek, kartek, śmieci jest OK. Może myślą, że kabina jest jak pokój hotelowy i nie wypada odbierać pracy serwisowi sprzątającemu. Otóż nie, szanowni koledzy, te wasze brudne filiżanki muszą wynosić technicy. Wyręczcie ich w tym, naprawdę zostanie to docenione. A jeśli uważacie, że to poniżej waszej godności, to pomyślcie, że już niejeden raz zdarzało się, że technik stawał się PM-em. To powinno dać wam do myślenia.
3. Strój do pracy
Oczywiste, że musi być odpowiedni? Niby tak, niby wszyscy wiedzą. To dlaczego nadal pojawia się masa tłumaczy mocno nieogolonych (taaak, no taka moda teraz), w wyciągniętych swetrach albo dziurawych dżinsach (serio!). To, że siedzimy czasem gdzieś tam w jakiejś dziupli, wcale nie oznacza, że nikt na nas nie spojrzy. Wielokrotnie słyszałam, że tego czy tamtego klient nie chce brać, no bo jak on wygląda! No i te ciuchy naprawdę nie mogą być brudne!
4. … bo nie tylko źle wyglądają, ale jeszcze nieprzyjemnie pachną.
Siedzimy tak blisko siebie, że trudno nie poczuć nieświeżości noszonej kolejny dzień koszuli, nieumytych włosów czy papierosowego oddechu. W drugą stronę też można przesadzić; za dużo wody kolońskiej czy perfum w kabinie to naprawdę nic przyjemnego, a zdarza się równie często. Podobnie jak zapach…
5. … jedzenia, które czasem koledzy sobie przynoszą do kabiny, zwłaszcza ciepłego.
Warto by było zapytać konkabinę lub konkabina, czy im to nie przeszkadza. A o tym, że nie jemy w trakcie pracy, to już nawet chyba nie ma co pisać?
6. Grypa
Trudny temat, pewnie, zwłaszcza gdy jest martwy sezon i akurat tego dnia mamy jedyną kabinę w tygodniu, no ale… Prątkujesz? Myślisz, że możesz zarażać? Kaszlesz lub kichasz bez przerwy? Nie idź. Nie jesteś niezastąpiony. Zawsze znajdziesz kogoś na swoje miejsce. Pójdziesz? OK, zarobisz, ale to, że zarazisz konkabina/konkabinę w takiej małej przestrzeni jest prawie pewne. Pomyśl, że odporność drugiej osoby może być gorsza niż twoja, że załatwisz ją na dwa tygodnie. Będzie leżeć i wysyłać ci negatywną karmę silnej niechęci. Poza tym te ciągłe pokasływania słychać, nie ma siły. To musi być katorga dla słuchających tłumaczenia. Naprawdę nie ma żadnej chwały w chodzeniu do pracy w chorobie, a kabina jest miejscem szczególnym. W wyjątkowych przypadkach, jeśli absolutnie nie ma innego wyjścia, należy przynajmniej zadzwonić wcześniej do kolegi i poinformować o sytuacji. Niech się chociaż imbiru na wszelki wypadek naje!
PS A jak się chce, by się słuchacz przesunął, bo widok zasłania, w szybkę, na litość boską, nie stukajcie!
Rysunki: © Benoît CLIQUET, któremu redakcja bardzo dziękuje za zgodę na umieszczenie ich na blogu.
(Published with permission, many thanks to Benoît!)